Wyruszyliśmy o 18.00 spod kościoła w Głuszycy. Szliśmy kilka godzin. Powinnyśmy się trochę zmęczyć, ale o dziwo nie. Grupa wycieczkowiczów liczyła ok.20 osób. W tym z najmłodszych byłyśmy my u dwóch chłopców, z którymi czas mijał bardzo szybko.
Już podczas drogi zaczęliśmy się wygłupiać. Biegać, wariować, skakać, śmiać się. No jak to dzieci. Plotłyśmy wianki z polnych kwiatów, a jeden z nich nawet założył kolega i trzeba było przyznać, że było mu w nim całkiem do twarzy. :)
Około godz. 22.00 byliśmy w schronisku na górze. Musieliśmy założyć coś ciepłego, gdyż robiło się zimno, ciemno i ruszyliśmy dalej. Podczas dalszej drogi niestety musieliśmy bardzo uważać bo było ciemno i łatwo można by się zgubić.
O 23.00 byliśmy na miejscu i zaczęła się super zabawa.
Wieża na Wielkiej Sowie |
O 00.00 zaczęło się poszukiwanie kwiatu paproci, który był specjalnie podłożony. Ciężko było go znaleźć jednak jednej z kobiet, która z nami szukała udał się go znaleźć. Potem bawiliśmy się w różne rzeczy, puszczaliśmy lampiony do nieba i ogółem cała noc minęła bardzo ciekawie.
O 4.00 wróciliśmy do Głuszycy, a stamtąd każdy udał się do swojego domu. Wspomnienia, które towarzyszą nam z tamtego dnia jeszcze długo będą z nami, ponieważ takiej nocy nie da się zapomnieć.
Pozdrawiamy Niunia i Tasia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz